
Ile można wycisnąć z ziarna….? Odpowiadają właścicielki tłoczni Olej-istny w Legionowie
Rzuciły pracę w korporacji i założyły własny biznes – tłocznię oleju. Olej-istny, czyli siostrzany biznes Doroty Wcisło i Justyny Skulimowskiej, proponuje tłoczone na zimno oleje z lnu, czarnuszki, ostropestu i wielu innych ziaren. Przy okazji siostry edukują klientów, jak wybrać i przechowywać olej, by zachował smak i właściwości zdrowotne.
Obie miałyście wytyczone ścieżki kariery, pracowałyście w dużych korporacjach. Dlaczego zdecydowałyście się rzucić pracę i zaryzykować zakładając własny biznes?
Justyna Skulimowska: Już wcześniej o tym myślałam, ale brakowało mi odwagi. Kiedy po urodzeniu trzeciego dziecka wróciłam do pracy, wciąż zadawałam sobie pytanie: co ja tu robię? Potrzebowałam zmian, rozwoju, obie tego potrzebowałyśmy. Dorota po urlopie macierzyńskim też nie chciała wracać do korporacji.
Dorota Wcisło: Przy małym dziecku codzienna jazda do tak zwanego Mordoru to nieciekawa perspektywa. Nie wróciłam do firmy. Zdecydowałyśmy, że otworzymy coś swojego.
Dlaczego właśnie olejarnię? To rodzinna tradycja?
JS: Nie, jesteśmy pierwszymi w rodzinie, które zabrały się za tłoczenie oleju. Zaczęło się od odkrycia, że oleje bardzo pomagają na choroby skórne. Długo zmagałam się z uczuleniem. Pomagały mi tylko sterydy, ale też na krótką metę. Jednymi smarowałam twarz, innymi ciało. Makijaż był nie dla mnie, nie mogłam niczego nałożyć na twarz, bo wywoływało to reakcję alergiczną. Dermatolog podejrzewał wszystko – od różyczki po łuszczycę. Okazało się, że to reakcja na stres, a pomógł mi dopiero olej z czarnuszki. Od tamtej pory nie używam żadnych chemicznych kosmetyków, a olej z czarnuszki jest numerem jeden.
DW: Ja miałam problemy z zapaleniem mieszków włosowych. Lekarze zalecali sterydy, ale kiedy starałam się o dziecko, nie mogłam ich używać. Siostra namówiła mnie na olej z czarnuszki. Po dwóch tygodniach po problemach ze skórą nie było śladu i tak zostało do dziś. A zmagałam się z tym wiele lat.
Jednak korzystać z oleju to jedno, a otworzyć tłocznię to zupełnie coś innego.
JS: Postanowiłyśmy, że same będziemy robić oleje, bo choć oferta na rynku jest duża, to ciężko znaleźć olej dobrej jakości, czyli taki, który miałby i dobry skład, i jeszcze był właściwie przechowywany, a to kluczowa sprawa. W supermarketach często można dostać oleje znanych firm, nawet o dobrym składzie, ale co z tego skoro, są źle przechowywane. Olej nierafinowany, tłoczony na zimno powinien być przechowywany w ciemnej butelce, w lodówce. Inaczej traci swoje właściwości. Utlenia się, jełczeje.
DW: Najdelikatniej trzeba się obchodzić z olejem lnianym. On ma największą ilość kwasów Omega 3, które lubią się utleniać. Sama byłam do tego oleju uprzedzona. Pamiętam z domu rodzinnego gorzki smak tego oleju. Takie też były doświadczenia naszych klientów. Nasz nie jest gorzki, bo przechowywany w chłodzie i w ciemnej butelce, z dala od światła smakuje wspaniale. Po prostu jest świeży. Takiego oleju szukałyśmy i nawet kiedy udało się znaleźć go w jakiejś małej olejarni, to często okazywało się, że producent nie potrafi utrzymać wysokiej jakości.
JS: Pomyślałyśmy, że zaczniemy taki olej tłoczyć same, dla siebie i dla innych, dbając o najwyższą jakość od początku do końca. Troszczymy się o nią aż do momentu, kiedy nasz olej trafia do rąk klientów. Dostarczamy go w opakowaniach termicznych, bo ważne jest, żeby także w czasie transportu utrzymać niską temperaturę. Potem o jakość muszą zatroszczyć się klienci przechowując olej w odpowiednich warunkach.
Otworzenie takiego biznesu to jednak skok na głęboką wodę. Musiałyście poznać temat wyciskania oleju od podszewki.
DW: Technologia jest prosta. Do maszyny wkłada się ziarno i leci olej. Nie potrzeba żadnych chemicznych odczynników, laboratoriów, choć oczywiście musiałyśmy się dużo dowiedzieć. Czytałyśmy wiele badań naukowych, literatury fachowej na temat olejów. Odwiedzałyśmy inne olejarnie, szukałyśmy wiadomości w Internecie.
JS: Musiałyśmy też wybrać maszynę do wyciskania oleju. Nasza pierwsza maszyna była niewielką prasą, na której nauczyłyśmy się tłoczyć. Cieszyłyśmy się jak dzieci, widząc jak z maszyny wypływa olej. Do pierwszych prób używałyśmy nasion słonecznika i lnu kupionych na rynku. Potem zaczęłyśmy poszukiwania ziaren najwyższej jakości.
DW: Olej tłoczymy wyłącznie z atestowanych ziaren od zaufanych dostawców. Chciałybyśmy kupować je bezpośrednio od rolników, ale jesteśmy młodą firmą, na razie nie jesteśmy w stanie samodzielnie badać ziaren. Dzięki atestom znamy pochodzenie ziarna, mamy gwarancję, że spełnia wszelkie normy – jest wolne choćby od pestycydów, metali ciężkich, bakterii.
Firmę Olej-istny otworzyłyście we wrześniu. Ile rodzajów olejów macie w ofercie?
DW: W tej chwili dziesięć. Między innymi kokosowy, z lnu, czarnuszki, konopi, ostropestu, słonecznika, rzepaku, wiesiołka, pestek dyni czy z sezamu. Niebawem pojawi się także olej rydzowy, czyli wyciskany z ziaren lnianki.
Po co nam aż tyle rodzajów oleju? W przeciętnym polskim domu zapewne znajdziemy tylko dwa: rzepakowy do smażenia i może jeszcze oliwę z oliwek.
DW: Każdy olej ma swoje specyficzne właściwości zdrowotne i smakowe. Czarnuszka pomaga przy chorobach skórnych, astmie, alergii, ostropest regeneruje wątrobę, odtłuszcza organy, dynia pomaga w schorzeniach prostaty, działa przeciwpasożytniczo, sezam pomaga w wytwarzaniu serotoniny, wiesiołek sprzyja w zachowaniu równowagi hormonalnej, olej lniany to potężna dawka kwasów omega-3… To tak tylko w dwóch słowach, ale jak widać, każdy znajdzie coś dla siebie.
U mnie w domu podstawowym olejem jest olej lniany, używam go do sałatek, zup, past. Olej z czarnuszki używa mąż, po nim jest mniej zmęczony i czuje się rześko, pije łyżkę dziennie. Ja lubię czarnuszkę w kosmetyce, zwęża pory, działa przeciwzapalnie, reguluje sebum i skóra się nie błyszczy.
Co to właściwie znaczy, że olej jest tłoczony na zimno i to że jest naturalny?
DW: To znaczy, że temperatura podczas procesu wydobywania oleju, nie przekracza 40 st. C, a nasiona nie są podgrzewane ani rozdrabniane.
Jest naturalny, czyli nieprzetworzony, nie jest poddany procesowi rafinacji, a więc ma swój naturalny kolor, smak i zapach, a co najważniejsze – ma większą wartość odżywczą niż olej rafinowany.
Nie dodajemy żadnych substancji, które konserwowałyby oleje. Aby zapewnić zawsze świeży olej, tłoczymy na zamówienie i zapewniamy odpowiednie warunki przechowywania ich. Światło, tlen i wysoka temperatura nie są sprzymierzeńcami naturalnych olejów. Dlatego olej na każdym etapie produkcji przechowywany jest w chłodni w szczelnie zamkniętych zbiornikach, a następnie zlewany w ciemne butelki chroniące przed światłem.
W całym procesie tłoczenia nie używamy niczego, co zakłóciłoby jakość i naturalność olejów.
JS: Istotne jest to, że oleje przy produkcji przemysłowej są mocno podgrzewane, stosuje się substancje chemiczne, polepszana jest chociażby ich barwa. Taki olej jest pozbawiony naturalnych składników, dobra które ma w sobie ziarno czy naturalnego zapachu. Można jednak na nim smażyć i przechowywać go na blacie w kuchni. Taki olej jak nasz – nierafinowany, tłoczony na zimno, czyli w temperaturze nie przekraczającej 40 stopni – nie może być używany do smażenia. Smażyć w niskiej temperaturze można ewentualnie na oleju kokosowym. Nasz olej jest doskonały na zimno – choćby do sałatek, do polania kaszy czy ziemniaków. Jest sedymentowany naturalnie, co oznacza, że zawiesina, cząsteczki ziarna opadają naturalnie na dno, a czysty olej pozostaje na górze.
Olej-istny działa w Legionowie. Tylko tu można kupić wasze produkty?
DW: Nasze produkty można zamawiać w naszym sklepie internetowy olej-istny.pl, więc nasz olej może dotrzeć do każdego miejsca w Polsce. Można go kupić w siedzibie naszej firmy. Staramy się również, by były dostępne także w sklepach. Na razie można go dostać w Legionowie i na warszawskim Targówku. Zależy nam, by sklepy, które sprzedają nasz olej, odpowiednio go przechowywały – warunkiem koniecznym jest, aby sklep dysponował lodówką.
JS: Staramy się wychodzić i pokazywać nasze oleje, np. wydarzeniach promujących żywność nieprzetworzoną, różnych imprezach regionalnych, czy na eventach. Niektórzy nie wierzą, że same tłoczymy, inni chwalą pomysł, kibicują nam, cieszą się z lokalnego biznesu.
Macie pomysły na kolejne kroki w waszym biznesie?
DW: Myślimy o kosmetycznej linii olei w małych słoiczkach, z aplikatorem, bo same doświadczyłyśmy tego, jak dobrze nasze oleje sprawdzają się w kosmetyce. Chcemy też sprzedawać bezglutenowe mąki. Makuch, czyli to, co zostaje nam po wytłoczeniu oleju po zmieleniu, staje się naturalną, pełnowartościową mąką bezglutenową.
Warto było rzucić korporację i postawić na własny biznes?
JS: Córka często zadaje mi pytanie, czy wolałabym wrócić do starej pracy. Ze zmiany jestem zadowolona. Było warto. Mam większa satysfakcję, poczucie, że robię coś ważnego.
DW: Godziny pracy są bardziej elastyczne. Możemy zawieźć dziecko na karate w ciągu dnia, choć w nocy trzeba to nadrobić. Mamy dużo pracy. Jesteśmy od wszystkiego, bo na razie nie zatrudniamy pracowników, ale nie żałujemy otwarcia firmy. Zwłaszcza jak przychodzi do nas ktoś, kto od lat walczy z łuszczycą i mówi, że nasz olej mu pomógł. Wspaniałą wiadomością jest to, kiedy klient w sklepie zaznacza, że nie chce oleju znanej firmy, który zwykle kupował, ale „ten dobry”, czyli nasz. Takie słowa są dla nas niezwykle budujące.
https://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/legionowo/olej-istny-tlocznia-legionowo/